przez Marcino Pt, 7 sierpnia 2009, 23:55
Hej Waldek,
dziękuję za szybką odpowiedź.
Skoro pytasz to z chęcią opowiem o moim "T". Tak, już byłem leczony. Wpierw już w kilka dni po wystąpieniu szumów. Byłem wtedy około 10 dni w szpitalu w Zielonej Górze, głównie polegało to chyba na podawaniu mi kroplówek z lidokainą. Kuracja nie przyniosła rezultatów. W tamtym okresie mój szum (okolice 4-8kHz, czasem coś jak przerwa w nadawaniu programu, jak Bóg da to tylko wysokotonowe syczenie) nie był głośny, musiałem się prawie zastanawiać czy on jest, jednak w ciszy stwierdzałem to bez wątpliwości. Po kilku miesiącach wysłano mnie do szpitala w Poznaniu, tam traktowano mnie czymś w rodzaju elektrostymulacji. To również nie przyniosło żadnych efektów. To było 10 lat temu. Nie przejmowałem się wtedy tym zbyt mocno.
Dziś swoje szumy odbieram jako ca. 2-3 razy głośniejsze, w gorszych okresach zmieniają one co kilka sekund swoją częstotliwość, co często sprowadza moją uwagę na nie. Problem w tym, że pracuję umysłowo, a "T" niestety mnie rozprasza. Często bez słuchawek z maskującą muzyczką nie jestem w stanie być produktywnym. Miewam lepsze i gorsze okresy, jednak ostatnio zauważyłem, że moja "walka" z tym piskiem, ciągła ucieczka przed tym, coraz bardziej mnie wykańcza. Ostatnio wszyscy w okół już po prostu mówią mi, że wyglądam na zmęczonego, a sam to wiem od dawna, psychicznie i fizycznie czuję się coraz gorzej, a okazem zdrowia nie byłem nigdy. W wieku 7 lat przeszedłem operację ucha środkowego w Poznaniu (nota bene "T" osadził się głównie w moim lepszym, choć nieidealnym uchu) i od tamtego czasu z moim uchem tak naprawdę nigdy nie było w porządku, ciągle mam lekki wysięk. Antybiotyki pomagają na bardzo krótko, potem sprawa zaczyna się od nowa. Dziś mam 29 lat, robię jakąś tam niby karierę i podczas gdy inni są zwyczajnie zmęczeni, to ja czasem ciągnę już na ostatnich nogach. Z braku czasu (i sił) nie zajmuję się sprawą zbyt intensywnie, choć ostatnio doszedłem do wniosku, że muszę podjąć jakąś profesjonalną terapię, bo zielonogórskie "musi się Pan przyzwyczaić" i czyszczenia ucha, które chyba lepiej mogę sobie zrobić sam patyczkiem, zaprowadzi mnie chyba wkrótce na oddział kardiologiczny albo jakiś inny...
W przeciągu ostatnich 2 lat poczytałem w internecie co nieco o szumach. Nabyta wiedza pomogła mi w tylko niewielkim stopniu, główny problem pozostał. Czasem w ciągu dnia łapię się na tym, jak cały spinam się w sobie/blokuję przeciwko czemuś, a jest to oczywiście "T". O moim humorze tuż po otwarciu rano oczu lepiej nie pisać. Ciągle prowadzę walkę, która mnie stopniowo wykańcza i mam wielką nadzieję, że można by w tym temacie coś zrobić.
Sorry, że się tak o sobie rozpisałem, ale jakoś nie mogłem krócej :) Od bardzo dawna z nikim o tym nie rozmawiałem, bo gdy mówię o tym komuś "z zewnątrz", to ten albo tego nie rozumie, albo go to nie obchodzi, albo robi oczy, że to takie straszne, albo się tym niepotrzebnie denerwuje. Dla mnie nie wynika z tego nic, a po 2 dniach nikt o moim problemie już nie pamięta. Tylko na "T" mogę liczyć, że o mnie nie zapomni ;)
Pozdrawiam wszystkich.